_Ja Michał biorę Cię Aleksandro za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - Powiedział Michał.
Ja Aleksandra biorę Cię Michale i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską i, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - Powiedziała Aleksandra.
-Ogłaszam was mężem i żoną. Możecie się pocałować.
Nowożeńcy pocałował i się po czym do nich podbiegł syn Michała.
-Wreszcie mam mamę. - Przytulił Aleksandrę.
-Spokojnie Marek. -rzekł brunet.
Ola rozejrzała się po kościele. Byli wszyscy z komendy brakowało tylko Jacka.
Jacek był jej byłym chłopakiem.
Po zerwaniu zostali przyjaciółmi.
Tylko dlaczego nie przyszedł?
No hej! I tak właśnie rusza #7 seria.
Przy pisaniu pomagała mi: Sly Fight
Pozdrawiam.
Mała malinka. ♥
niedziela, 29 stycznia 2017
poniedziałek, 16 stycznia 2017
Miniaturka już kolejna. ;)
*Eryk*
Siedziałem na łóżku i myślałem o niej. Mimo tego, że jej nie znam zakochałem się w niej na maxa. Jest śliczna te niebieskie oczy, ciemno brązowe włosy, nie duża i szczupła. Zawsze z uśmiechem na twarzy, dobrym słowem i wsparciem. Nie odmówi pomocy chodzący anioł. Ale jakie ja mam u niej szanse? Syn dwójki policjantów. A ona? Córka dwójki architektów. Jej rodzice podobno są mega bogaci, ale ona się nie wywyższa. Trzyma się z Karoliną z jej klasy. Jest mądra, zaradna i ładna. Poza tym z tego co wiem na razie nie ma ochoty na związki po tym co przeszła ze swoim byłym chłopakiem. Moje rozmyślania przerwał dźwięk mojego telefonu. Szybko go wyjąłem i zerknąłem na wyświetlacz gdzie był napis "Kacper" czyli mój najlepszy przyjaciel odebrałem.
- Siema stary lecimy do skate parku? - Spytał.
- W sumie to można. - Odpowiedziałem.
- Ok to za 30 minut na miejscu, elo. - Powiedział Kacper.
- Elo. - Rozłączyłem się. wziąłem moją deskę i poszedłem powiedzieć rodzicom, że wychodzę.
Udałem się na wspomniane miejsce. Po 20 minutach byłem na miejscu. Była tam również ona z Karoliną. Patrzyłem na nią jak świetnie jeździ na deskorolce. Widać było, że ona i deska to jedno. Patrzyłem na nią z podziwem.
- Siema, a na co ty się tak patrzysz? - Usłyszałem głos Kacpra.
- Ty! Wiedziałeś, że Gosia jeździ na desce? - Spytałem nie odrywając wzroku od ślicznej szatynki, która zeszła z deski i wzięła ją do ręki.
- Nie. - Odpowiedział.
- Ty się chyba serio w niej zabujałeś. - Dodał chichocząc.
- Dobra chodź. - Powiedziałem i wskoczyłem na deskę. Ruszyłem w stronę rampy.
Po drodze minąłem Gosię, która słodko się do mnie uśmiechnęła.
*Gosia*
- Wracamy? - Spytałam zwracając się do Karoli.
- Tak, jeszcze zahaczymy o starbucksa. - Powiedziała Karolina.
- Jasne. - Rzekłam.
Z Karoliną poszliśmy do starbuksa lubiłam tam chodzić chociaż bardziej wolałam skejt park. Choć moi rodzice są bogaci nie dzielę ludzi na lepszych i gorszych, według mnie wszyscy jesteśmy jednakowi. No może oprócz Sebastiana bo go szczerze nienawidzę. W sumie to podoba mi się ten Eryk z równoległej klasy, ale mam obawy.
- Co jest? - Spytała Karolina wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nic. - Odrzekłam i wzięłam łyk kawy.
- Ok. - Odrzekła Karola.
Po wypiciu kawy, pożegnaliśmy się i każda z nas poszła do siebie. Otworzyłam drzwi z klucza, weszłam do środka i położyłam deskę pod ścianą. Rodzice jak zwykle w pracy. Westchnęłam tylko i poszłam po schodach do swojego pokoju. rzuciłam się na łóżko. Eryk jeździ na deskorolce? W sumie to on mi się podoba nawet bardzo. Ale akcja z Sebą mi nie daje spokoju. Boję się, że znowu będę musiała przez to przechodzić. Po paru minutach usłyszałam jak drzwi się otwierają, szybko wstałam i pobiegłam na dół. Wróciła moja mama, kobieta była wyraźnie czymś przygaszona.
- Hej. Stało się coś? - Spytałam.
- Ojciec jest w szpitalu. - Powiedziała moja Mama.
- Jezu! Co się stało? - Spytałam.
- Na pasach jakiś pijany wariat go potrącił. - Oświadczyła mama.
- A w jakim jest stanie? - Spytałam.
- Będzie operowany. - Powiedziała moja mama.
- Jedziesz do szpitala? - Spytała po chwili moja mama. A ja kiwnęłam głową na tak. Pojechaliśmy do szpitala i udaliśmy się przed salę operacyjną. Byłam tak zdenerwowana, że nie mogłam usiedzieć w miejscu. Moja mama siedziała na krześle z twarzą ukrytą w dłoniach, płakała.
- Przepraszam panią, ale powinna pani zabrać już córkę do domu. - Usłyszałam głos pielęgniarki.
Jednak moja mama nie zareagowała.
Siadłam obok niej i położyłam głowę na jej ramieniu.
- Powinniście się przespać. - Powiedziała pielęgniarka.
- Nie ruszymy się stąd do puki nie skończy się operacja. - Odpowiedziałam.
*2 miesiące później*
*Eryk*
- Stary weź ty idź do niej zagadaj. - Usłyszałem głos Kacpra.
- Myślisz, że mam u niej szanse? - Spytałem.
- Tak. Poza tym jak nie spróbujesz to aię nie dowiesz. - Powiedział Kacper, a ja podszedłem do dziewczyny.
- Hej Gosia. - Powiedziałem opierając się o ścianę.
- Hej. - Odpowiedziała Gosia.
- Dasz się zaprosić na kolacje do mnie? - Spytałem.
- Hmm w sumie to ok. - Rzekła z uśmiechem na twarzy.
- Super w takim razie o 19:00 pod tym adresem. - Dałem jej karteczkę z adresem.
- W takim razie do zobaczenia. - Powiedziała z uśmiechem i odeszła.
*Kilka godzin później*
_ To my wychodzimy. - Oświadczyła moja mama.
- Ok. Powiedz czy wszystko tu jest ok? - Spytałem.
- Tak. - Odpowiedziała moja mama.
- Haha przypomniała mi się kolacja z Twoją mamą. Pamiętasz Ola? - Zaśmiał się mój tata.
- Tak. - Odpowiedziała moja mama. Po czym rodzice wyszli, a ja położyłem na stole talerz z potrawą. Równo o 19:00 usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć, za drzwiami była Gosia ubrana w śliczną niebieską sukienkę, miała rozpuszczone włosy i delikatny makijaż.
- Hej wchodź. - Zaprosiłem ją do środka.
- Hej dzięki. - Odpowiedziała i weszła.
- ślicznie wyglądasz. - Powiedziałem.
- Dziękuje. Tobie też do twarzy w koszuli - Uśmiechnęła się.
- Zapraszam na kolacje. - Powiedziałem, a dziewczyna usiadła na kanapie.
*Parę minut później*
- Smakowało Ci? - Spytałem.
- Było pyszne, nie wiedziałam, że tak świetnie gotujesz. - Powiedziała z uśmiechem.
- Tak naprawdę to jedyna potrawa, którą umiem zrobić. - Oświadczyłem.
- Już nie bądź taki skromny. - Powiedziała.
W tedy nie wytrzymałem, chwyciłem ją delikatnie za twarz i pocałowałem, chyba się jej to spodobało bo odwzajemniła to. Po chwili oderwałem się od niej.
- Przepraszam. - Powiedziała zawstydzona dziewczyna.
- To ja przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać jesteś śliczna i nie mogę się tobie oprzeć. - Powiedziałem.
- Ty też mi się podobasz. - Powiedziała Gosia, a ja znowu ją pocałowałem. Potem wszystko potoczyło się szybko i wylądowaliśmy w łóżku. Po wszystkim zasnęliśmy.
*3 miesiące później*
- Eryk bo ja... - Zaczęła Gosia.
- Tak kochanie? - Spytałem.
- Jestem w ciąży. - Oznajmiła, a ja zdębiałem. W sumie to w tedy nie założyłem gumki.
- Naprawdę? - Spytałem.
- Tak, wiem, że wszystko zepsułam, przepraszam. - Dziewczyna rozpłakała się.
- Nic nie zepsułaś, to dziecko to najlepsze co mnie spotkało, chodź tu do mnie. - Powiedziałem i ją przytuliłem.
- Dziękuje. - Odrzekła i wtuliła się we mnie.
*Trzy lata później*
Z Gosią wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy w centrum miasta. Mamy 3 letnią córeczkę Alicję.
- Cześć moje skarby. - Przywitałem się.
- Tata. - Ala podbiegła do mnie, a za nią przyszła Gosia. Wziąłem małą na ręce.
- Cześć słonko. - Powiedziała Gosia i dała mi całusa w policzek.
- Hej jak tam? - Spytałem.
- Wszystko ok. - Odpowiedziała Gosia.
- A jak tam moja córeczka? Grzeczna była? - Spytałem.
- Taaak i z mamusią zlobiliśmy obiadek. - Oświadczyła Alicja.
- To na pewno będzie pyszny. - Powiedziałem. Całą trójką udaliśmy się do kuchni, gdzie Gosia podała posiłek. Po zjedzeniu Ala poszła się bawić, a ja zostałem z Gosią.
- Jak w pracy? - Spytała Gosia, wkładając talerze do zlewu.
- W porządku. - Odpowiedziałem, podszedłem do niej i ją objąłem w pasie.
- Zostaw mnie. - Gosia wyrwała się z moich objęć.
Nie rozumiałem jej. Od dłuższego czasu chodzi poirytowana, krzyczy, płacze.
- Kotek co jest? - Spytałem przyciskając ją do ściany. A ona? Zaczęła uderzać pięściami w moją klatkę piersiową. Nie rozumiałem co się z nią dzieje. Byłem zmuszony ją unieruchomić.
- Zostaw mnie! Puszczaj! - Krzyczała, szarpiąc się. Kiedy udało mi się ją unieruchomić, zadzwoniłem po pogotowie, a potem do Karoli by zajęła się Alą. Na szczęście Karolina przyjechała wcześniej i zaopiekowała się Alicją. Po chyba 20 minutach przyjechała karetka i zabrali moją żonę do szpitala, a ja pojechałem za nimi. Chyba po 20 minutach byłem w szpitalu. To co zobaczyłem na sali Gosi to była masakra. Tak bardzo się rzucała, że musieli ją przywiązać pasami do łóżka.
Nie mogłem w to uwierzyć. W końcu z jej sali wyszedł doktor
- Co z moją Gosią? - Spytałem.
- Na razie nic nie wiadomo, nie chce siać paniki, ale pańska, żona może mieć guza mózgu. - Oznajmił doktor.
- Co? Guza mózgu? To niemożliwe!
- To tylko podejrzenia. - Oznajmił doktor i odszedł, a ja wszedłem do Gosi, która spała. Po chwili na sali zjawiła się Karolina z Alą.
- Tatusiu, a dlaczego mamusia jest plzywiązana? - Spytała Ala, a ja spuściłem wzrok.
- Bo mama na rozrabiała. - Powiedziałem
-Ale mama jest zawse gzecna. Nie ksycy, nie bije mnie- powiedziała, a mi się chciało płakać. Jak miałem takiemu dziecku to wszystko wytłumaczyć? Przecież nie mogłem powiedzieć prosto z mostu. Ala i tak by nie zrozumiała. Postanowiłem więc, że zabiorę ją do bufetu. Kiedy byłem już na korytarzu z moją córeczką, usłyszałem, że woła mnie spanikowana Karolina. Poprosiłem pierwszą lepszą pielęgniarkę, żeby popatrzyła na Alę, a ja wróciłam do sali. Gosia dostała ataku padaczkowego. Zdziwiło mnie to, bo nie chorowała na padaczkę. Szybko pobiegłem po lekarza prowadzącego, który przyszedł z pielęgniarką i podali jej odpowiednie leki.
-Musimy zabrać ją na rezonans- oznajmił i zaczął przygotowywać moją żonę do badania. Po chwili przypomniało mi się, że na korytarzu czeka moja córka. Wyszedłem do niej. Stała przestraszona ze swoim ukochanym misiem.
-Eryk, mam pomysł. Może ja ją zawiozę do mojej siostry? Chyba lepiej, żeby nie widziała Gosi w takim stanie.
-A mogłabyś? Byłbym ci wdzięczny.
-No jasne, chodź Ala, jedziemy do cioci Nikoli- oznajmiła Karola i zabrała ją. Ja siadłem na krześle i schowałem w dłoniach twarz. Po jakimś czasie wrócili z Gosią. Lekarz podszedł do mnie z wynikami.
-Panie Eryku, mam dla pana dwie wiadomości. Zacząć od dobrej, czy od złej?
-Od złej- powiedziałem pewnie.
-Diagnoza się potwierdziła, ale jest jeszcze jedna sprawa. Pani Gosia jest w ciąży, dziesiąty tydzień- oznajmił.
- Czy mogę do niej wejść? - Spytałem.
- Tak. - Rzekł doktor i odszedł, a ja wszedłem do sali mojej żony, która spała. Podszedłem do łózka i usiadłem na krzesełku obok. Nie mogłem zrozumieć. Dlaczego to ona tu leży? Ona i Ala to mój cały. Gosia zawsze się uśmiecha, a teraz jest na granicy życia i śmierci. Chwyciłem moją żonę za jej drobniutką rękę.
- Pamiętasz kochanie jak się poznaliśmy? Zaczęło się od uśmiechów i niewinnych spojrzeń, później stanąłem w twojej obronie słysząc jak tamten z Twojej klasy na Ciebie mówi. Nasza wspólna kolacja, a po niej nasze ciała i dusze stały się jednością. Narodziny Alicji i nasz ślub. Pamiętasz to wszystko? Kotku, skarbie mój najcenniejszy nie zostawiaj nas, walcz. Pomyśl o Alicji, o mnie, o tym dziecku, które urodzisz. - Powiedziałem, a z moich oczu popłynęły łzy, szybko je wytarłem. Muszę być twardy dla Gosi. Po chwili usłyszałem jej cichutki głosik.
- Eryk... - Powiedziała słabym głosem.
- Kochanie jak ty się czujesz? - Spytałem.
Gosia miała już odpowiedzieć ale na jej salę wszedł lekarz.
- Pani Gosiu mam dla pani dwie wiadomości dobrą i złą. Od której zacząć?
- Od złej. - Odpowiedziała Gosia.
- Ma pani guza mózgu. jest nie duży i można go usunąć. - Powiedział doktor, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- A ta dobra? - Spytała drżącym głosem.
- Jest pani w ciąży, to dziesiąty tydzień. - Oznajmił doktor.
- Panie doktorze czy może pan zostawić nas samych? - Spytała Gosia.
- Tak. - Odpowiedział doktor i wyszedł. Gosia ścisnęła moją dłoń. Spojrzałem na nią, a łzy leciały jej z oczu jak woda z kranu.
- Kochanie proszę Cię nie płacz. - Powiedziałem.
- Ale ja nie chce umierać. Nie chce Was opuszczać. - Powiedziała Gosia.
- I nie umrzesz. Kochanie przejdziemy przez to wszystko razem. - Zacząłem ją pocieszać.
- A Gdzie Alusia? - Spytała Gosia.
- Karolina ją zabrała do Nikoli. - Oznajmiłem.
- Chociaż tyle dobrego. - Powiedziała Gosia.
*Dwa lata później*
*Gosia*
Dwa lata temu usunęli mi guza mózgu. Eryk, Karolina, Nikola i rodzina bardzo mnie wspierali. Cieszę się, że ich mam. Nasza rodzina powiększyła się bo rok temu urodziłam zdrowe bliźniaczki - Kingę i Justynę. Mam wszystko czego mogłam zapragnąć. Kochającego męża, cudowną trójkę dzieci, rodzinę i najlepszych przyjaciół pod słońcem. Kocham ich ponad wszystko.
No hej! Znowu miniaturka. Sama nie wiem skąd ja biorę na nie pomysły. Taak cała ja. Chyba nigdy się nie zmienię. Ale cóż.
Pozdrawiam Was cieplutko.
Mała malinka. ♥
Siedziałem na łóżku i myślałem o niej. Mimo tego, że jej nie znam zakochałem się w niej na maxa. Jest śliczna te niebieskie oczy, ciemno brązowe włosy, nie duża i szczupła. Zawsze z uśmiechem na twarzy, dobrym słowem i wsparciem. Nie odmówi pomocy chodzący anioł. Ale jakie ja mam u niej szanse? Syn dwójki policjantów. A ona? Córka dwójki architektów. Jej rodzice podobno są mega bogaci, ale ona się nie wywyższa. Trzyma się z Karoliną z jej klasy. Jest mądra, zaradna i ładna. Poza tym z tego co wiem na razie nie ma ochoty na związki po tym co przeszła ze swoim byłym chłopakiem. Moje rozmyślania przerwał dźwięk mojego telefonu. Szybko go wyjąłem i zerknąłem na wyświetlacz gdzie był napis "Kacper" czyli mój najlepszy przyjaciel odebrałem.
- Siema stary lecimy do skate parku? - Spytał.
- W sumie to można. - Odpowiedziałem.
- Ok to za 30 minut na miejscu, elo. - Powiedział Kacper.
- Elo. - Rozłączyłem się. wziąłem moją deskę i poszedłem powiedzieć rodzicom, że wychodzę.
Udałem się na wspomniane miejsce. Po 20 minutach byłem na miejscu. Była tam również ona z Karoliną. Patrzyłem na nią jak świetnie jeździ na deskorolce. Widać było, że ona i deska to jedno. Patrzyłem na nią z podziwem.
- Siema, a na co ty się tak patrzysz? - Usłyszałem głos Kacpra.
- Ty! Wiedziałeś, że Gosia jeździ na desce? - Spytałem nie odrywając wzroku od ślicznej szatynki, która zeszła z deski i wzięła ją do ręki.
- Nie. - Odpowiedział.
- Ty się chyba serio w niej zabujałeś. - Dodał chichocząc.
- Dobra chodź. - Powiedziałem i wskoczyłem na deskę. Ruszyłem w stronę rampy.
Po drodze minąłem Gosię, która słodko się do mnie uśmiechnęła.
*Gosia*
- Wracamy? - Spytałam zwracając się do Karoli.
- Tak, jeszcze zahaczymy o starbucksa. - Powiedziała Karolina.
- Jasne. - Rzekłam.
Z Karoliną poszliśmy do starbuksa lubiłam tam chodzić chociaż bardziej wolałam skejt park. Choć moi rodzice są bogaci nie dzielę ludzi na lepszych i gorszych, według mnie wszyscy jesteśmy jednakowi. No może oprócz Sebastiana bo go szczerze nienawidzę. W sumie to podoba mi się ten Eryk z równoległej klasy, ale mam obawy.
- Co jest? - Spytała Karolina wyrywając mnie z zamyślenia.
- Nic. - Odrzekłam i wzięłam łyk kawy.
- Ok. - Odrzekła Karola.
Po wypiciu kawy, pożegnaliśmy się i każda z nas poszła do siebie. Otworzyłam drzwi z klucza, weszłam do środka i położyłam deskę pod ścianą. Rodzice jak zwykle w pracy. Westchnęłam tylko i poszłam po schodach do swojego pokoju. rzuciłam się na łóżko. Eryk jeździ na deskorolce? W sumie to on mi się podoba nawet bardzo. Ale akcja z Sebą mi nie daje spokoju. Boję się, że znowu będę musiała przez to przechodzić. Po paru minutach usłyszałam jak drzwi się otwierają, szybko wstałam i pobiegłam na dół. Wróciła moja mama, kobieta była wyraźnie czymś przygaszona.
- Hej. Stało się coś? - Spytałam.
- Ojciec jest w szpitalu. - Powiedziała moja Mama.
- Jezu! Co się stało? - Spytałam.
- Na pasach jakiś pijany wariat go potrącił. - Oświadczyła mama.
- A w jakim jest stanie? - Spytałam.
- Będzie operowany. - Powiedziała moja mama.
- Jedziesz do szpitala? - Spytała po chwili moja mama. A ja kiwnęłam głową na tak. Pojechaliśmy do szpitala i udaliśmy się przed salę operacyjną. Byłam tak zdenerwowana, że nie mogłam usiedzieć w miejscu. Moja mama siedziała na krześle z twarzą ukrytą w dłoniach, płakała.
- Przepraszam panią, ale powinna pani zabrać już córkę do domu. - Usłyszałam głos pielęgniarki.
Jednak moja mama nie zareagowała.
Siadłam obok niej i położyłam głowę na jej ramieniu.
- Powinniście się przespać. - Powiedziała pielęgniarka.
- Nie ruszymy się stąd do puki nie skończy się operacja. - Odpowiedziałam.
*2 miesiące później*
*Eryk*
- Stary weź ty idź do niej zagadaj. - Usłyszałem głos Kacpra.
- Myślisz, że mam u niej szanse? - Spytałem.
- Tak. Poza tym jak nie spróbujesz to aię nie dowiesz. - Powiedział Kacper, a ja podszedłem do dziewczyny.
- Hej Gosia. - Powiedziałem opierając się o ścianę.
- Hej. - Odpowiedziała Gosia.
- Dasz się zaprosić na kolacje do mnie? - Spytałem.
- Hmm w sumie to ok. - Rzekła z uśmiechem na twarzy.
- Super w takim razie o 19:00 pod tym adresem. - Dałem jej karteczkę z adresem.
- W takim razie do zobaczenia. - Powiedziała z uśmiechem i odeszła.
*Kilka godzin później*
_ To my wychodzimy. - Oświadczyła moja mama.
- Ok. Powiedz czy wszystko tu jest ok? - Spytałem.
- Tak. - Odpowiedziała moja mama.
- Haha przypomniała mi się kolacja z Twoją mamą. Pamiętasz Ola? - Zaśmiał się mój tata.
- Tak. - Odpowiedziała moja mama. Po czym rodzice wyszli, a ja położyłem na stole talerz z potrawą. Równo o 19:00 usłyszałem dzwonek do drzwi. Poszedłem otworzyć, za drzwiami była Gosia ubrana w śliczną niebieską sukienkę, miała rozpuszczone włosy i delikatny makijaż.
- Hej wchodź. - Zaprosiłem ją do środka.
- Hej dzięki. - Odpowiedziała i weszła.
- ślicznie wyglądasz. - Powiedziałem.
- Dziękuje. Tobie też do twarzy w koszuli - Uśmiechnęła się.
- Zapraszam na kolacje. - Powiedziałem, a dziewczyna usiadła na kanapie.
*Parę minut później*
- Smakowało Ci? - Spytałem.
- Było pyszne, nie wiedziałam, że tak świetnie gotujesz. - Powiedziała z uśmiechem.
- Tak naprawdę to jedyna potrawa, którą umiem zrobić. - Oświadczyłem.
- Już nie bądź taki skromny. - Powiedziała.
W tedy nie wytrzymałem, chwyciłem ją delikatnie za twarz i pocałowałem, chyba się jej to spodobało bo odwzajemniła to. Po chwili oderwałem się od niej.
- Przepraszam. - Powiedziała zawstydzona dziewczyna.
- To ja przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać jesteś śliczna i nie mogę się tobie oprzeć. - Powiedziałem.
- Ty też mi się podobasz. - Powiedziała Gosia, a ja znowu ją pocałowałem. Potem wszystko potoczyło się szybko i wylądowaliśmy w łóżku. Po wszystkim zasnęliśmy.
*3 miesiące później*
- Eryk bo ja... - Zaczęła Gosia.
- Tak kochanie? - Spytałem.
- Jestem w ciąży. - Oznajmiła, a ja zdębiałem. W sumie to w tedy nie założyłem gumki.
- Naprawdę? - Spytałem.
- Tak, wiem, że wszystko zepsułam, przepraszam. - Dziewczyna rozpłakała się.
- Nic nie zepsułaś, to dziecko to najlepsze co mnie spotkało, chodź tu do mnie. - Powiedziałem i ją przytuliłem.
- Dziękuje. - Odrzekła i wtuliła się we mnie.
*Trzy lata później*
Z Gosią wzięliśmy ślub i zamieszkaliśmy w centrum miasta. Mamy 3 letnią córeczkę Alicję.
- Cześć moje skarby. - Przywitałem się.
- Tata. - Ala podbiegła do mnie, a za nią przyszła Gosia. Wziąłem małą na ręce.
- Cześć słonko. - Powiedziała Gosia i dała mi całusa w policzek.
- Hej jak tam? - Spytałem.
- Wszystko ok. - Odpowiedziała Gosia.
- A jak tam moja córeczka? Grzeczna była? - Spytałem.
- Taaak i z mamusią zlobiliśmy obiadek. - Oświadczyła Alicja.
- To na pewno będzie pyszny. - Powiedziałem. Całą trójką udaliśmy się do kuchni, gdzie Gosia podała posiłek. Po zjedzeniu Ala poszła się bawić, a ja zostałem z Gosią.
- Jak w pracy? - Spytała Gosia, wkładając talerze do zlewu.
- W porządku. - Odpowiedziałem, podszedłem do niej i ją objąłem w pasie.
- Zostaw mnie. - Gosia wyrwała się z moich objęć.
Nie rozumiałem jej. Od dłuższego czasu chodzi poirytowana, krzyczy, płacze.
- Kotek co jest? - Spytałem przyciskając ją do ściany. A ona? Zaczęła uderzać pięściami w moją klatkę piersiową. Nie rozumiałem co się z nią dzieje. Byłem zmuszony ją unieruchomić.
- Zostaw mnie! Puszczaj! - Krzyczała, szarpiąc się. Kiedy udało mi się ją unieruchomić, zadzwoniłem po pogotowie, a potem do Karoli by zajęła się Alą. Na szczęście Karolina przyjechała wcześniej i zaopiekowała się Alicją. Po chyba 20 minutach przyjechała karetka i zabrali moją żonę do szpitala, a ja pojechałem za nimi. Chyba po 20 minutach byłem w szpitalu. To co zobaczyłem na sali Gosi to była masakra. Tak bardzo się rzucała, że musieli ją przywiązać pasami do łóżka.
Nie mogłem w to uwierzyć. W końcu z jej sali wyszedł doktor
- Co z moją Gosią? - Spytałem.
- Na razie nic nie wiadomo, nie chce siać paniki, ale pańska, żona może mieć guza mózgu. - Oznajmił doktor.
- Co? Guza mózgu? To niemożliwe!
- To tylko podejrzenia. - Oznajmił doktor i odszedł, a ja wszedłem do Gosi, która spała. Po chwili na sali zjawiła się Karolina z Alą.
- Tatusiu, a dlaczego mamusia jest plzywiązana? - Spytała Ala, a ja spuściłem wzrok.
- Bo mama na rozrabiała. - Powiedziałem
-Ale mama jest zawse gzecna. Nie ksycy, nie bije mnie- powiedziała, a mi się chciało płakać. Jak miałem takiemu dziecku to wszystko wytłumaczyć? Przecież nie mogłem powiedzieć prosto z mostu. Ala i tak by nie zrozumiała. Postanowiłem więc, że zabiorę ją do bufetu. Kiedy byłem już na korytarzu z moją córeczką, usłyszałem, że woła mnie spanikowana Karolina. Poprosiłem pierwszą lepszą pielęgniarkę, żeby popatrzyła na Alę, a ja wróciłam do sali. Gosia dostała ataku padaczkowego. Zdziwiło mnie to, bo nie chorowała na padaczkę. Szybko pobiegłem po lekarza prowadzącego, który przyszedł z pielęgniarką i podali jej odpowiednie leki.
-Musimy zabrać ją na rezonans- oznajmił i zaczął przygotowywać moją żonę do badania. Po chwili przypomniało mi się, że na korytarzu czeka moja córka. Wyszedłem do niej. Stała przestraszona ze swoim ukochanym misiem.
-Eryk, mam pomysł. Może ja ją zawiozę do mojej siostry? Chyba lepiej, żeby nie widziała Gosi w takim stanie.
-A mogłabyś? Byłbym ci wdzięczny.
-No jasne, chodź Ala, jedziemy do cioci Nikoli- oznajmiła Karola i zabrała ją. Ja siadłem na krześle i schowałem w dłoniach twarz. Po jakimś czasie wrócili z Gosią. Lekarz podszedł do mnie z wynikami.
-Panie Eryku, mam dla pana dwie wiadomości. Zacząć od dobrej, czy od złej?
-Od złej- powiedziałem pewnie.
-Diagnoza się potwierdziła, ale jest jeszcze jedna sprawa. Pani Gosia jest w ciąży, dziesiąty tydzień- oznajmił.
- Czy mogę do niej wejść? - Spytałem.
- Tak. - Rzekł doktor i odszedł, a ja wszedłem do sali mojej żony, która spała. Podszedłem do łózka i usiadłem na krzesełku obok. Nie mogłem zrozumieć. Dlaczego to ona tu leży? Ona i Ala to mój cały. Gosia zawsze się uśmiecha, a teraz jest na granicy życia i śmierci. Chwyciłem moją żonę za jej drobniutką rękę.
- Pamiętasz kochanie jak się poznaliśmy? Zaczęło się od uśmiechów i niewinnych spojrzeń, później stanąłem w twojej obronie słysząc jak tamten z Twojej klasy na Ciebie mówi. Nasza wspólna kolacja, a po niej nasze ciała i dusze stały się jednością. Narodziny Alicji i nasz ślub. Pamiętasz to wszystko? Kotku, skarbie mój najcenniejszy nie zostawiaj nas, walcz. Pomyśl o Alicji, o mnie, o tym dziecku, które urodzisz. - Powiedziałem, a z moich oczu popłynęły łzy, szybko je wytarłem. Muszę być twardy dla Gosi. Po chwili usłyszałem jej cichutki głosik.
- Eryk... - Powiedziała słabym głosem.
- Kochanie jak ty się czujesz? - Spytałem.
Gosia miała już odpowiedzieć ale na jej salę wszedł lekarz.
- Pani Gosiu mam dla pani dwie wiadomości dobrą i złą. Od której zacząć?
- Od złej. - Odpowiedziała Gosia.
- Ma pani guza mózgu. jest nie duży i można go usunąć. - Powiedział doktor, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- A ta dobra? - Spytała drżącym głosem.
- Jest pani w ciąży, to dziesiąty tydzień. - Oznajmił doktor.
- Panie doktorze czy może pan zostawić nas samych? - Spytała Gosia.
- Tak. - Odpowiedział doktor i wyszedł. Gosia ścisnęła moją dłoń. Spojrzałem na nią, a łzy leciały jej z oczu jak woda z kranu.
- Kochanie proszę Cię nie płacz. - Powiedziałem.
- Ale ja nie chce umierać. Nie chce Was opuszczać. - Powiedziała Gosia.
- I nie umrzesz. Kochanie przejdziemy przez to wszystko razem. - Zacząłem ją pocieszać.
- A Gdzie Alusia? - Spytała Gosia.
- Karolina ją zabrała do Nikoli. - Oznajmiłem.
- Chociaż tyle dobrego. - Powiedziała Gosia.
*Dwa lata później*
*Gosia*
Dwa lata temu usunęli mi guza mózgu. Eryk, Karolina, Nikola i rodzina bardzo mnie wspierali. Cieszę się, że ich mam. Nasza rodzina powiększyła się bo rok temu urodziłam zdrowe bliźniaczki - Kingę i Justynę. Mam wszystko czego mogłam zapragnąć. Kochającego męża, cudowną trójkę dzieci, rodzinę i najlepszych przyjaciół pod słońcem. Kocham ich ponad wszystko.
No hej! Znowu miniaturka. Sama nie wiem skąd ja biorę na nie pomysły. Taak cała ja. Chyba nigdy się nie zmienię. Ale cóż.
Pozdrawiam Was cieplutko.
Mała malinka. ♥
czwartek, 12 stycznia 2017
6.21 Ostatnie opowiadanie tego rozdziału
- Jacek obudź się. - Powiedziała Ola.
Jacek powoli zaczął otwierać zaspane oczy.
- Co się dzieje? Spytał Nowak.
-Może ty mi to wyjaśnisz. Bo jest trzecia w nocy, a ty kręcisz się jak by nie wiem co. - Rzekła zaspanym głosem Aleksandra.
_ Oleńka? Dobrze się czujesz? - Spytał Jacek na co Ola zrobiła wielkie oczy.
- Tak.
_ Nic Ci nie jest? - Spytał Jacek.
_ Czy ty masz gorączkę? - Dłoń Aleksandry powędrowała na czoło Jacka.
- Śniło mi się, że masz białaczkę. - Odpowiedział Jacek.
- Kotuś nie mam żadnej białaczki, a teraz idź spać. - Ola uspokoiła Jacka i dała mu buziaka w policzek. Małżeństwo zasnęło.
*Kolejny dzień*
Po wykonaniu rutynowych czynności Ola i Jacek udali się do pracy. Mały Tomek został pod opieką mamy Jacka. Po odprawie każdy udał się do swoich obowiązków. Patrol 05 patrolował swój rewir.
- I jak tam Tomek? - Spytała Karolina.
- Dobrze. Ostatnio powiedział tata. - Odrzekła Ola.
- To świetnie.
- A jak z Tobą i Arkiem? - Spytała Ola.
- Dobrze. - Odpowiedziała Karolina.
Tą całą rozmowę przerwał im dyżurny.
- 05 dla 00 - Rzekł Jacek.
- Co tam 00? - Spytała Ola biorąc radiostacje do ręki.
- Jedźcie na Witosa 8/5 mamy włamanie. - Powiedział Jacek.
- Dobra. - Powiedziała Ola.
Policjantki udały się w wyznaczone miejsce. Tam zastały zdenerwowaną starszą kobietę.
- Dzień dobry. Aspirant Karolina Rachwał i sierżant Nowak. - Przedstawiła ich Karolina.
- Dzień dobry. - Powiedziała starsza kobieta.
- Co tu się stało? - Tym razem głos zabrała Ola.
- Pani kochana okradli mnie. - Powiedziała kobieta.
Policjantki spisały zeznania od pani Marii i pojechały na komendę. Gdzie udały się na zasłużoną przerwę. Na stołówce spotkały Mieszka z którym zaczęły rozmawiać. Po skończonej przerwie ruszyły na dalszy patrol swojego rewiru, do końca dnia nic się nie działo. Wlepiły tylko trzy mandaty za nie przestrzeganie zasad ruchu drogowego. Po skończonym patrolu udały się na bazę, gdzie na Olę czekał Jacek. Przebrały się z mundurów w swoje prywatne ubrania. Ola i Jacek pojechali do siebie, a Karolina do siebie.
Nowakowie odebrali syna od rodziców Jacka i pojechali do domu. Mały Tomek słodko spał. Dlatego Ola po cichu go rozebrała i położyła do łóżeczka. Potem poszła do Jacka, który robił kolacje. Aleksandra i Jacek zjedli kolacje. Potem każde z nich się wykąpało i poszli spać.
No hej, hej , hej ostatnie opko 6 rozdziału przed Wami. Czy będzie rozdział 7? Będzie! A co w nim będzie? Hmm tego nie powiem zdradzę wam tylko.
1. Będą 2 śluby.
2. Pojawi się Michał.
3. Ktoś umrze.
No i jak zauważyliście zmieniłam swój pseudonim na blogu i zdjęcie. Czemu? Tak wyszło.
Pozdrawiam.
Mała malinka. ♥
Jacek powoli zaczął otwierać zaspane oczy.
- Co się dzieje? Spytał Nowak.
-Może ty mi to wyjaśnisz. Bo jest trzecia w nocy, a ty kręcisz się jak by nie wiem co. - Rzekła zaspanym głosem Aleksandra.
_ Oleńka? Dobrze się czujesz? - Spytał Jacek na co Ola zrobiła wielkie oczy.
- Tak.
_ Nic Ci nie jest? - Spytał Jacek.
_ Czy ty masz gorączkę? - Dłoń Aleksandry powędrowała na czoło Jacka.
- Śniło mi się, że masz białaczkę. - Odpowiedział Jacek.
- Kotuś nie mam żadnej białaczki, a teraz idź spać. - Ola uspokoiła Jacka i dała mu buziaka w policzek. Małżeństwo zasnęło.
*Kolejny dzień*
Po wykonaniu rutynowych czynności Ola i Jacek udali się do pracy. Mały Tomek został pod opieką mamy Jacka. Po odprawie każdy udał się do swoich obowiązków. Patrol 05 patrolował swój rewir.
- I jak tam Tomek? - Spytała Karolina.
- Dobrze. Ostatnio powiedział tata. - Odrzekła Ola.
- To świetnie.
- A jak z Tobą i Arkiem? - Spytała Ola.
- Dobrze. - Odpowiedziała Karolina.
Tą całą rozmowę przerwał im dyżurny.
- 05 dla 00 - Rzekł Jacek.
- Co tam 00? - Spytała Ola biorąc radiostacje do ręki.
- Jedźcie na Witosa 8/5 mamy włamanie. - Powiedział Jacek.
- Dobra. - Powiedziała Ola.
Policjantki udały się w wyznaczone miejsce. Tam zastały zdenerwowaną starszą kobietę.
- Dzień dobry. Aspirant Karolina Rachwał i sierżant Nowak. - Przedstawiła ich Karolina.
- Dzień dobry. - Powiedziała starsza kobieta.
- Co tu się stało? - Tym razem głos zabrała Ola.
- Pani kochana okradli mnie. - Powiedziała kobieta.
Policjantki spisały zeznania od pani Marii i pojechały na komendę. Gdzie udały się na zasłużoną przerwę. Na stołówce spotkały Mieszka z którym zaczęły rozmawiać. Po skończonej przerwie ruszyły na dalszy patrol swojego rewiru, do końca dnia nic się nie działo. Wlepiły tylko trzy mandaty za nie przestrzeganie zasad ruchu drogowego. Po skończonym patrolu udały się na bazę, gdzie na Olę czekał Jacek. Przebrały się z mundurów w swoje prywatne ubrania. Ola i Jacek pojechali do siebie, a Karolina do siebie.
Nowakowie odebrali syna od rodziców Jacka i pojechali do domu. Mały Tomek słodko spał. Dlatego Ola po cichu go rozebrała i położyła do łóżeczka. Potem poszła do Jacka, który robił kolacje. Aleksandra i Jacek zjedli kolacje. Potem każde z nich się wykąpało i poszli spać.
No hej, hej , hej ostatnie opko 6 rozdziału przed Wami. Czy będzie rozdział 7? Będzie! A co w nim będzie? Hmm tego nie powiem zdradzę wam tylko.
1. Będą 2 śluby.
2. Pojawi się Michał.
3. Ktoś umrze.
No i jak zauważyliście zmieniłam swój pseudonim na blogu i zdjęcie. Czemu? Tak wyszło.
Pozdrawiam.
Mała malinka. ♥
niedziela, 8 stycznia 2017
Miniaturka
_ Mamo wychodzę. - Oznajmiła 17 letnia Gosia, córka Oli i Jacka Nowaków.
- Znowu idziesz do tego Sebastiana? - Ola zwróciła się do córki.
- Tak. - Oznajmiła dziewczyna.
- Przecież wiesz co ojciec o nim sądzi. - Skomentowała Aleksandra.
- Mamuś proszę cię. - Rzekła Gosia i wyszła.
Dziewczyna bardzo kochała Sebastiana i nie dawała powiedzieć o nim złego słowa. Po czterdziestu minutach już siedziała z chłopakiem w jego pokoju. Po chwili zaczęli się całować. A potem zaczęło się.
*Gosia*
Boli! - Syknęłam kiedy Seba był we mnie.
Chłopak spojrzał na mnie, wycofał się i usiadł na łóżko. Zawiodłam go, wiedziałam jak bardzo tego chciał.
-Przepraszam. - Przytuliłam się do niego od tyłu i dałam mu całusa w policzek.
- Idę zapalić. - Oznajmił chłodno i wyszedł zabierając ciuchy. A ja opadłam na łóżko.
*Kilka miesięcy później*
- No ty chyba zdurniałeś! - krzyknęłam do telefonu.
- Ha ha zapomnij idź do swojej Pauli. - Powiedziałam i rozłączyłam się. "Nienawidzę go" - pomyślałam.
*Ola*
Właśnie przygotowywałam obiad, kiedy przyszedł mi SMS. Szybko odblokowałam telefon i zobaczyłam treść, która mnie zszokowała. Wiadomość była od Sebastiana - byłego Gosi i brzmiała następująco "Twoja córeczka jeszcze pożałuje."
- Jacek chodź tu szybko! - Zawołałam mojego męża.
- No co jest? - Spytał Jacek.
- Patrz. - Powiedziałam i pokazałam mu wiadomość.
- Ja chyba go powieszę! - Rzekł wściekły Nowak.
- Poczekaj Gosia dzwoni. - Oznajmiłam i odebrałam telefon.
Jednak rozmowa nie trwała długo bo po chwili usłyszałam krzyk mojej córki i połączenie zostało przerwane.
_ Gosia halo Gosia! - Krzyczałam jednak na darmo.
- Jacek ten świr ją porwał. - Oznajmiłam ze łzami w oczach.
*Gosia*
"Gdzie ja jestem?" - Pomyślałam rozglądając się po pomieszczeniu, które było w krytycznym stanie. Po chwili do pomieszczenia wszedł Sebastian. Natychmiast wstałam z betonu.
- I Jak tam moja królewna się czuje? - Spytał arogancko.
- Jak Ciebie widzę to okropnie. - Rzekłam aroganckim tonem.
- Ohh za chwilę będziesz inaczej śpiewać. - Powiedział Sebastian.
- Czyżby? - Uniosłam brew.
- Klękaj Suko. - Rozkazał wyciągając broń i kierując w moją stronę.
Normalnie zdębiałam. Strach przeszył moje ciało na wylot.
- Klękaj szmato! - Wrzasnął.
Niepewnie uklękłam, a Sebastian do mnie podszedł, rozpiął swój rozporek i na siłę włożył mi swoje przyrodzenie do ust. Po chwili wyciągnął, a ja splunęłam na ziemię.
- No kochanie dobra w tym jesteś. - Powiedział i wyszedł.
*Jacek*
- Kochanie uspokój się. Znajdą ją. - Próbowałem uspokoić moją żonę, kiedy składaliśmy zeznania.
- Do cholery szukajcie jej! - Wrzasnęła Ola.
- Przecież wiesz, że to nie jest takie proste. Telefon ma wyłączony. - Oznajmiła Karola.
Ola, wtuliła się we mnie.
- Jedzcie do domu, a my się wszystkim zajmiemy. - Rzekł Krzysiek.
Razem z Olą udaliśmy się do domu, gdzie była nasza szesnastoletnia córka Alicja.
- I co? - Spytała dziewczyna.
- Na razie nic.- Oznajmiłem.
- Boże czemu ona się z nim spotykała? - Spytała retorycznie Ala.
- Nie wiem. - Odpowiedziałem.
Alicja poszła do swojego pokoju, widziałem jak boi się o Małgosię.Kochała swoją siostrę ponad wszystko.
*Ala*
Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Chodziłam po pokoju zdenerwowana. Nagle w zasięgu mojego wzroku znalazło się moje zdjęcie z Gosią i Karoliną, naszą przyjaciółką. Zrobiłyśmy je na ostatniej kolonii. Siadłam na swoim łóżku bezradnie i się rozpłakałam. Nie mogłam jej stracić. Bardzo ją kochałam. W końcu to moja siostra i mimo, że czasem się kłóciłyśmy, ale w końcu się godziłyśmy.
Siedziałam i główkowałam, co mogę zrobić, aby pomóc w poszukiwaniach Małgosi, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Wtedy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się imię "Patrycja". Była to dwudziestopięcioletnia siostra Sebastiana. Wahałam się, czy odebrać, ale w końcu to zrobiłam.
-Cześć Ala, wiem, że niekoniecznie chcesz ze mną rozmawiać, ale musisz mnie wysłuchać.
-Czego chcesz?- powiedziałam niezbyt miłym tonem.
-Gosia jest w niebezpieczeństwie.
-No co ty nie powiesz- odparłam z sarkazmem.
-Auto i wąż ogrodowy. Mówi ci coś to połączenie?
-Przecież on może ich oboje zatruć!- wrzasnęłam.
-Dlatego jadę teraz na policję. Może ktoś widział moje auto, które mi dziwnym trafem zginęło razem z wężem ogrodowym. Zbieraj rodziców i jedźcie na komendę, ale chyba wiem gdzie mogą być, bo Sebastian nie usunął historii przeglądania- powiedziała. Ja nic więcej nie mówiłam, tylko się rozłączyłam i pobiegłam do salonu, gdzie siedzieli zapłakani rodzice. Powiedziałam im wszystko i pół godziny później siedzieliśmy na komendzie w jednym pokoju z Patrycją.
*Gosia*
Po chyba pół godzinie znowu w pomieszczeniu, w którym przebywałam, zjawił się Sebastian. Tym razem przyszedł z sznurem. Zakneblował mnie, wziął mnie na ręce i wyniósł do auta. Następnie widziałam jak wyciągnął z bagażnika wąż ogrodowy i podłączył do rury wydechowej, a drugi koniec wsadził do auta. Wsiadł za kierownicę i odpalił auto. Jego ostatnie słowa jakie zapamiętałam brzmiały "Jeśli ja nie mogę ciebie mieć, to nikt nie będzie ciebie miał". Potem zaczęłam robić się senna aż odleciałam.
*Aleksandra*
Jechaliśmy radiowozem na sygnałach. Modliłam się w duszy, żeby nie było za późno. Droga mi się strasznie dłużyła, ale w końcu dotarliśmy na miejsce. Zaraz za nami wóz strażacki oraz dwie karetki pogotowia. Pierwsza wysiadłam z auta chociaż Karolina z Mikołajem i Jackiem próbowali mnie powstrzymać. Dobiegłam do samochodu i zobaczyłam nieprzytomną Gosię, której klatka piersiowa się nie poruszała. Nie wiedziałam co robić. Po chwili do mnie podbiegł mój mąż, ale dalej byłam w takim szoku, że przestałam kontaktować.
- Ratujcie ją. Błagam ratujcie ją. - Zwróciłam się do ratowników, którzy zajmowali się Gosią.
- Zabieramy ją do szpitala. - Oznajmił ratownik.
Po czym zabrali Gosię do szpitala. Do którego mnie i Jacka zawieźli Karolina i Mikołaj.
- Doktorze co z nią? - Spytałam podchodząc do lekarza, który wychodził z sali Gosi.
- Otóż Małgorzata była na granicy życia i śmierci. Gdyby minęło, jeszcze kilka minut było by po niej. - Oznajmił lekarz.
- W jakim ona jest stanie? - Spytał Jacek.
- Najbliższa doba będzie decydująca. - Oznajmił lekarz.
- A możemy do niej wejść? - Spytałam.
- Tak. Przepraszam, ale muszę już iść. - Powiedział lekarz i odszedł, a my z Jackiem poszliśmy do Gosi. Weszłam na jej salę i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Gosia na co dzień odważna i pewna siebie, teraz leży taka bezbronną, a do niej przymocowane tysiące kabelków. Tak bardzo się o nią bałam.
*Dziesięć dni później*
*Gosia*
Siedziałam w mojej szpitalnej sali i rozmawiałam z Karoliną. To co Sebastian chciał mi zrobić było okropne. Teraz się boję przebywać sama. Rodzice chcą mnie zapisać do psychologa.
- Jak się czujesz? - Spytała Karolina.
- A jak mam się czuć? Przecież on chciał mnie zabić. - Powiedziałam.
- Eryk o Ciebie ciągle pyta. - Oznajmiła Karola.
- O co pyta? - Spytałam.
Karolina miała już coś powiedzieć, ale do sali wszedł Eryk.
- Cześć dziewczyny. - Przywitał się.
- Hej, wiecie co? Ja już lecę. Pa. - Powiedziała Karola.
- Pa. - Odpowiedziałam jednocześnie z Erykiem.
Karola wyszła, a Eryk usiadł na krzesło obok mojego łóżka.
- Jak się czujesz? - Spytał patrząc na mnie.
- Super. - Odpowiedziałam z sarkazmem w głosie. - Boję się jeść, spać, mam wrażenie, że on jest tuż za mną. - Dodałam.
- Spokojnie on siedzi w więzieniu. - Oznajmił Eryk.
- Jak ja mam być kurwa spojona?! - Wrzasnęłam.
- Gosia uspokój się. Obiecuje Ci, że on już nigdy Cię nie skrzywdzi. Nie pozwolę mu na to. - Usiadł na moim łóżku, przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Dziękuje. - Szepnęłam i wtuliłam się w niego. On jest najlepszym chłopakiem pod słońcem.
*Kilka lat później*
- Jak się czuje mój skarb? - Spytał Eryk całując mnie w policzek i masując mój już duży brzuszek. Nie długo przyjdzie na świat nasza córeczka. Planujemy jej dać na imię Kinga.
- Dobrze. - Oznajmiłam.
- A jak nasza kruszynka? - Spytał Eryk.
- Oj chyba będzie piłkarką bo nie źle kopie. - Powiedziałam z uśmiechem.
- Kocham Was. - Oznajmił Eryk.
- Ja Was też. - Powiedziałam.
*5 lat później*
- Mamo, a co to jest? - Spytała Kinga. Moja i Eryka pięcioletnia córeczka. Wskazując na blizny po żyletce na moim nadgarstku.
- To taka pamiątka. Z jednej strony zła, a z drugiej dobra. Zła dlatego, że przypomina mi pewną historię z przeszłości, a dobra dlatego, że poznałam Twojego tatę. - Powiedziałam. A po chwili do salonu wszedł Eryk.
- Tata! - Pisnęła Kinia i podbiegła do niego.
- Cześć żabo. - Powiedział i wziął ją na ręce.
- Hej słonko. - Powiedziałam i podeszłam do niego.
- Hej misiu. - Dał mi całusa w policzek.
- Hej. - Odpowiedziałam smętnie.
- Żabko idź się pobaw, my z mamusią musimy porozmawiać. - Eryk postawił małą na podłogę. Dziewczynka pobiegła do swojego pokoju.
- Co się stało? - Spytał Eryk.
- Mała pytała o blizny. I wszystkie złe wspomnienia z Sebastianem wróciły. - Powiedziałam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
- Cii Gosieńka nie płacz. Ciuchutko już jestem przy tobie. - Powiedział i mnie przytulił, a ja się mocno w niego wtuliłam. Gdyby nie on nie było by mnie tu. To rodzice, Ala, przyjaciele i on pomogli mi się uporać z tym wszystkim.
Hej, mamy nową miniaturkę. Ogromne podziękowania dla Karoliny i Kingi za pomoc przy pisaniu w niej. :*
Mam nadzieje, że miniaturka wam się spodoba.
Pozdrawiam.
Księżniczka. ♥
- Znowu idziesz do tego Sebastiana? - Ola zwróciła się do córki.
- Tak. - Oznajmiła dziewczyna.
- Przecież wiesz co ojciec o nim sądzi. - Skomentowała Aleksandra.
- Mamuś proszę cię. - Rzekła Gosia i wyszła.
Dziewczyna bardzo kochała Sebastiana i nie dawała powiedzieć o nim złego słowa. Po czterdziestu minutach już siedziała z chłopakiem w jego pokoju. Po chwili zaczęli się całować. A potem zaczęło się.
*Gosia*
Boli! - Syknęłam kiedy Seba był we mnie.
Chłopak spojrzał na mnie, wycofał się i usiadł na łóżko. Zawiodłam go, wiedziałam jak bardzo tego chciał.
-Przepraszam. - Przytuliłam się do niego od tyłu i dałam mu całusa w policzek.
- Idę zapalić. - Oznajmił chłodno i wyszedł zabierając ciuchy. A ja opadłam na łóżko.
*Kilka miesięcy później*
- No ty chyba zdurniałeś! - krzyknęłam do telefonu.
- Ha ha zapomnij idź do swojej Pauli. - Powiedziałam i rozłączyłam się. "Nienawidzę go" - pomyślałam.
*Ola*
Właśnie przygotowywałam obiad, kiedy przyszedł mi SMS. Szybko odblokowałam telefon i zobaczyłam treść, która mnie zszokowała. Wiadomość była od Sebastiana - byłego Gosi i brzmiała następująco "Twoja córeczka jeszcze pożałuje."
- Jacek chodź tu szybko! - Zawołałam mojego męża.
- No co jest? - Spytał Jacek.
- Patrz. - Powiedziałam i pokazałam mu wiadomość.
- Ja chyba go powieszę! - Rzekł wściekły Nowak.
- Poczekaj Gosia dzwoni. - Oznajmiłam i odebrałam telefon.
Jednak rozmowa nie trwała długo bo po chwili usłyszałam krzyk mojej córki i połączenie zostało przerwane.
_ Gosia halo Gosia! - Krzyczałam jednak na darmo.
- Jacek ten świr ją porwał. - Oznajmiłam ze łzami w oczach.
*Gosia*
"Gdzie ja jestem?" - Pomyślałam rozglądając się po pomieszczeniu, które było w krytycznym stanie. Po chwili do pomieszczenia wszedł Sebastian. Natychmiast wstałam z betonu.
- I Jak tam moja królewna się czuje? - Spytał arogancko.
- Jak Ciebie widzę to okropnie. - Rzekłam aroganckim tonem.
- Ohh za chwilę będziesz inaczej śpiewać. - Powiedział Sebastian.
- Czyżby? - Uniosłam brew.
- Klękaj Suko. - Rozkazał wyciągając broń i kierując w moją stronę.
Normalnie zdębiałam. Strach przeszył moje ciało na wylot.
- Klękaj szmato! - Wrzasnął.
Niepewnie uklękłam, a Sebastian do mnie podszedł, rozpiął swój rozporek i na siłę włożył mi swoje przyrodzenie do ust. Po chwili wyciągnął, a ja splunęłam na ziemię.
- No kochanie dobra w tym jesteś. - Powiedział i wyszedł.
*Jacek*
- Kochanie uspokój się. Znajdą ją. - Próbowałem uspokoić moją żonę, kiedy składaliśmy zeznania.
- Do cholery szukajcie jej! - Wrzasnęła Ola.
- Przecież wiesz, że to nie jest takie proste. Telefon ma wyłączony. - Oznajmiła Karola.
Ola, wtuliła się we mnie.
- Jedzcie do domu, a my się wszystkim zajmiemy. - Rzekł Krzysiek.
Razem z Olą udaliśmy się do domu, gdzie była nasza szesnastoletnia córka Alicja.
- I co? - Spytała dziewczyna.
- Na razie nic.- Oznajmiłem.
- Boże czemu ona się z nim spotykała? - Spytała retorycznie Ala.
- Nie wiem. - Odpowiedziałem.
Alicja poszła do swojego pokoju, widziałem jak boi się o Małgosię.Kochała swoją siostrę ponad wszystko.
*Ala*
Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Chodziłam po pokoju zdenerwowana. Nagle w zasięgu mojego wzroku znalazło się moje zdjęcie z Gosią i Karoliną, naszą przyjaciółką. Zrobiłyśmy je na ostatniej kolonii. Siadłam na swoim łóżku bezradnie i się rozpłakałam. Nie mogłam jej stracić. Bardzo ją kochałam. W końcu to moja siostra i mimo, że czasem się kłóciłyśmy, ale w końcu się godziłyśmy.
Siedziałam i główkowałam, co mogę zrobić, aby pomóc w poszukiwaniach Małgosi, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Wtedy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się imię "Patrycja". Była to dwudziestopięcioletnia siostra Sebastiana. Wahałam się, czy odebrać, ale w końcu to zrobiłam.
-Cześć Ala, wiem, że niekoniecznie chcesz ze mną rozmawiać, ale musisz mnie wysłuchać.
-Czego chcesz?- powiedziałam niezbyt miłym tonem.
-Gosia jest w niebezpieczeństwie.
-No co ty nie powiesz- odparłam z sarkazmem.
-Auto i wąż ogrodowy. Mówi ci coś to połączenie?
-Przecież on może ich oboje zatruć!- wrzasnęłam.
-Dlatego jadę teraz na policję. Może ktoś widział moje auto, które mi dziwnym trafem zginęło razem z wężem ogrodowym. Zbieraj rodziców i jedźcie na komendę, ale chyba wiem gdzie mogą być, bo Sebastian nie usunął historii przeglądania- powiedziała. Ja nic więcej nie mówiłam, tylko się rozłączyłam i pobiegłam do salonu, gdzie siedzieli zapłakani rodzice. Powiedziałam im wszystko i pół godziny później siedzieliśmy na komendzie w jednym pokoju z Patrycją.
*Gosia*
Po chyba pół godzinie znowu w pomieszczeniu, w którym przebywałam, zjawił się Sebastian. Tym razem przyszedł z sznurem. Zakneblował mnie, wziął mnie na ręce i wyniósł do auta. Następnie widziałam jak wyciągnął z bagażnika wąż ogrodowy i podłączył do rury wydechowej, a drugi koniec wsadził do auta. Wsiadł za kierownicę i odpalił auto. Jego ostatnie słowa jakie zapamiętałam brzmiały "Jeśli ja nie mogę ciebie mieć, to nikt nie będzie ciebie miał". Potem zaczęłam robić się senna aż odleciałam.
*Aleksandra*
Jechaliśmy radiowozem na sygnałach. Modliłam się w duszy, żeby nie było za późno. Droga mi się strasznie dłużyła, ale w końcu dotarliśmy na miejsce. Zaraz za nami wóz strażacki oraz dwie karetki pogotowia. Pierwsza wysiadłam z auta chociaż Karolina z Mikołajem i Jackiem próbowali mnie powstrzymać. Dobiegłam do samochodu i zobaczyłam nieprzytomną Gosię, której klatka piersiowa się nie poruszała. Nie wiedziałam co robić. Po chwili do mnie podbiegł mój mąż, ale dalej byłam w takim szoku, że przestałam kontaktować.
- Ratujcie ją. Błagam ratujcie ją. - Zwróciłam się do ratowników, którzy zajmowali się Gosią.
- Zabieramy ją do szpitala. - Oznajmił ratownik.
Po czym zabrali Gosię do szpitala. Do którego mnie i Jacka zawieźli Karolina i Mikołaj.
- Doktorze co z nią? - Spytałam podchodząc do lekarza, który wychodził z sali Gosi.
- Otóż Małgorzata była na granicy życia i śmierci. Gdyby minęło, jeszcze kilka minut było by po niej. - Oznajmił lekarz.
- W jakim ona jest stanie? - Spytał Jacek.
- Najbliższa doba będzie decydująca. - Oznajmił lekarz.
- A możemy do niej wejść? - Spytałam.
- Tak. Przepraszam, ale muszę już iść. - Powiedział lekarz i odszedł, a my z Jackiem poszliśmy do Gosi. Weszłam na jej salę i nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Gosia na co dzień odważna i pewna siebie, teraz leży taka bezbronną, a do niej przymocowane tysiące kabelków. Tak bardzo się o nią bałam.
*Dziesięć dni później*
*Gosia*
Siedziałam w mojej szpitalnej sali i rozmawiałam z Karoliną. To co Sebastian chciał mi zrobić było okropne. Teraz się boję przebywać sama. Rodzice chcą mnie zapisać do psychologa.
- Jak się czujesz? - Spytała Karolina.
- A jak mam się czuć? Przecież on chciał mnie zabić. - Powiedziałam.
- Eryk o Ciebie ciągle pyta. - Oznajmiła Karola.
- O co pyta? - Spytałam.
Karolina miała już coś powiedzieć, ale do sali wszedł Eryk.
- Cześć dziewczyny. - Przywitał się.
- Hej, wiecie co? Ja już lecę. Pa. - Powiedziała Karola.
- Pa. - Odpowiedziałam jednocześnie z Erykiem.
Karola wyszła, a Eryk usiadł na krzesło obok mojego łóżka.
- Jak się czujesz? - Spytał patrząc na mnie.
- Super. - Odpowiedziałam z sarkazmem w głosie. - Boję się jeść, spać, mam wrażenie, że on jest tuż za mną. - Dodałam.
- Spokojnie on siedzi w więzieniu. - Oznajmił Eryk.
- Jak ja mam być kurwa spojona?! - Wrzasnęłam.
- Gosia uspokój się. Obiecuje Ci, że on już nigdy Cię nie skrzywdzi. Nie pozwolę mu na to. - Usiadł na moim łóżku, przytulił mnie i pocałował w czoło.
- Dziękuje. - Szepnęłam i wtuliłam się w niego. On jest najlepszym chłopakiem pod słońcem.
*Kilka lat później*
- Jak się czuje mój skarb? - Spytał Eryk całując mnie w policzek i masując mój już duży brzuszek. Nie długo przyjdzie na świat nasza córeczka. Planujemy jej dać na imię Kinga.
- Dobrze. - Oznajmiłam.
- A jak nasza kruszynka? - Spytał Eryk.
- Oj chyba będzie piłkarką bo nie źle kopie. - Powiedziałam z uśmiechem.
- Kocham Was. - Oznajmił Eryk.
- Ja Was też. - Powiedziałam.
*5 lat później*
- Mamo, a co to jest? - Spytała Kinga. Moja i Eryka pięcioletnia córeczka. Wskazując na blizny po żyletce na moim nadgarstku.
- To taka pamiątka. Z jednej strony zła, a z drugiej dobra. Zła dlatego, że przypomina mi pewną historię z przeszłości, a dobra dlatego, że poznałam Twojego tatę. - Powiedziałam. A po chwili do salonu wszedł Eryk.
- Tata! - Pisnęła Kinia i podbiegła do niego.
- Cześć żabo. - Powiedział i wziął ją na ręce.
- Hej słonko. - Powiedziałam i podeszłam do niego.
- Hej misiu. - Dał mi całusa w policzek.
- Hej. - Odpowiedziałam smętnie.
- Żabko idź się pobaw, my z mamusią musimy porozmawiać. - Eryk postawił małą na podłogę. Dziewczynka pobiegła do swojego pokoju.
- Co się stało? - Spytał Eryk.
- Mała pytała o blizny. I wszystkie złe wspomnienia z Sebastianem wróciły. - Powiedziałam, a po moich policzkach spłynęły łzy.
- Cii Gosieńka nie płacz. Ciuchutko już jestem przy tobie. - Powiedział i mnie przytulił, a ja się mocno w niego wtuliłam. Gdyby nie on nie było by mnie tu. To rodzice, Ala, przyjaciele i on pomogli mi się uporać z tym wszystkim.
Hej, mamy nową miniaturkę. Ogromne podziękowania dla Karoliny i Kingi za pomoc przy pisaniu w niej. :*
Mam nadzieje, że miniaturka wam się spodoba.
Pozdrawiam.
Księżniczka. ♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)